Przyjęłam jego pomoc, gdyż sama nie dała bym sobie rady. Stałam przed nim jak wryta. Moje ciało odmawia posłuszeństwa i nawet futro nie chciało zmienić koloru na srebny. Słucham dwuch rzeczy serca i instynktu. Tyn razem obie te rzeczy mówiły mi że moge mu zaufać po raz pierwszy spotykam taką osobę. Byłam oszołomiona.
-Nazywam sie Feareb. -powiedział a jego głos odbijał sie echem w moim ciele. Stałam rozmyślając. Musiało to wyglądać komicznie. Zazwyczaj jestem pewna siebie ale tym razem nie wyglądało na to. -A ty...
-Przepraszam, na imie mi Talia alfa watahy samotnego wilka. -Z trudem zmusiłam sie by to powiedzieć wpatrywałam sie w niego stojąc i ledwo oddychając jeszcze pomyśli iż jestemy chora psychicznie ale to jak sie przy nim czułam tak bezpiecznie. Tak czułam sie tylko z dwoma osobami w moim życiu, a teraz w sumie z jedną. Kiedyś z Mastelem, a teraz z Zakiem ale zanim tak sie poczułam minęło trochę czasu. -Zdałeś wcześniej pytanie. Właśnie patrolowałam teren.- moja pewność siebie i przemądrzałość sie rozpłynęły. Muszę się otrząsnąć. Talia obudź się!
-Lubisz pływać -zapytał seksownym głosem.
-Tak -nie skłamałam
-A po pływamy razem .
-E no chyba tak. -jednak nie byłam pewna swojego czynu. Ale on nie czekał po prostu wskoczył na łeb do wody i po kilku sekundach wypłynął na powieszchnie. -Na co czekasz?! Wskakuj!
-A żebyś wiedział. -wrociłam do siebie. I wskoczyłam za nim do wody.
-Mów mi Fab Dobra? -spytał jak sie wynurzyłam
-Jasne Fab-powiedziałam, a następnie skoczyłam na niego
Feareb?
Tablica Ogłoszeń
* WITAJ W WATASZY SAMOTNEGO WILKA!!!
**Nasze wilki:
*Wadery -- 12
*Basiory -- 9
*Razem Mamy 21 Członków Watahy
**Nowe informacje :
* Nowość i zmiana w regulaminie (proszę sprawdzić)
*Aktualizacja bloga
*Mikołaj za niedługo :)
*Zakładamy anonimowego facebok'a
*Zapraszam do gry z nami
** Kontakt z nami:
wataha.samotnego.wilka@wp.pl
gibikot9@gmail.com
**Nasze wilki:
*Wadery -- 12
*Basiory -- 9
*Razem Mamy 21 Członków Watahy
**Nowe informacje :
* Nowość i zmiana w regulaminie (proszę sprawdzić)
*Aktualizacja bloga
*Mikołaj za niedługo :)
*Zakładamy anonimowego facebok'a
*Zapraszam do gry z nami
** Kontakt z nami:
wataha.samotnego.wilka@wp.pl
gibikot9@gmail.com
wtorek, 9 sierpnia 2016
Od Talii do Lucy
Wołałyśmy tego smoka ale na szczęście wylądował. Był złotego koloru, a oczy błękitne. Na czubku głowy miał rogi .
-Co takie piękne panie robią w sercu pustyni? -zapytał smok jednak nie wiem czy można mu ufać.
-Zgubiliśmy się. -odpowiedziała Lucy
-Ach tak. Ja mam na imię Piasek, a Panny? -ja bym mu nie odpowiedziała, ale wiem że Lucy na pewno, ona jest otwarta na nowych.
-Ja nazywam sie Lucy, a to Talia moja przyjaciółka i jesteśmy... -przerwałam jej
-Zabłąkane. -Lucy popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i zrozumiała że mu nie ufam.
-Wiec czego panny chcą? -na to pytanie mu akurat odpowiem.
-Jak najszybciej się z tąd wydostać! -powiedziałyśmy równocześnie.
Jak dla mnie władczymi wody klimaty pustynne nie są najlepsze, gdyż nie jestem ani spokojna i ciągle czuję wielkie pragnienie. Może źle oceniam tego smoka w tym klimacie ale cóż nam innego pozostało jakbym została tu jeszcze dłużej na pewno bym źle skończyła. W tym momencie Lucy dogadywała się ze smokiem, a ja ze sobą . Ale to dziwne.
Lucy?
-Co takie piękne panie robią w sercu pustyni? -zapytał smok jednak nie wiem czy można mu ufać.
-Zgubiliśmy się. -odpowiedziała Lucy
-Ach tak. Ja mam na imię Piasek, a Panny? -ja bym mu nie odpowiedziała, ale wiem że Lucy na pewno, ona jest otwarta na nowych.
-Ja nazywam sie Lucy, a to Talia moja przyjaciółka i jesteśmy... -przerwałam jej
-Zabłąkane. -Lucy popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i zrozumiała że mu nie ufam.
-Wiec czego panny chcą? -na to pytanie mu akurat odpowiem.
-Jak najszybciej się z tąd wydostać! -powiedziałyśmy równocześnie.
Jak dla mnie władczymi wody klimaty pustynne nie są najlepsze, gdyż nie jestem ani spokojna i ciągle czuję wielkie pragnienie. Może źle oceniam tego smoka w tym klimacie ale cóż nam innego pozostało jakbym została tu jeszcze dłużej na pewno bym źle skończyła. W tym momencie Lucy dogadywała się ze smokiem, a ja ze sobą . Ale to dziwne.
Lucy?
czwartek, 4 sierpnia 2016
środa, 3 sierpnia 2016
Od Seven'a do Ananke
Oh, ona na prawde myśli, że ulegne jej, hmmm, zalotom? Grubo sie myli. Przyjąłem jak najbardziej miły uśmiech.
- Och. Anankuś. Już lecę! - zamrugałem kilka razy. Wadera miała obojętny wyraz pyska, ale z jej uczu można było wyczytać złość. Uśmiechnąłem sie przebiegle. Nagle obok mnie zjawił się Te. Spojrzałem na nieo pytająco a on sie ukłonił. Następnie spojrzał na Ananke i Caliusa. Prychnał z pogardą i ruszył obok mnie. Całą drogę nie odzywałem się do wadery, niekiedy porozmawiałem krótko z moim testralem. Gdy zbliżaliśmy się do pustyni, wadera rzekła:
- Idziesz pierwszy.
- Och! To dla mnie zaszczyt! - powiedziałem sarkastycznie i ukłoniłem się teatralnie. Gdy moje łapy dotknęły piasku, gorąc rozpłynął się po całym moim ciele. Upał był niemiłosierny. Przywołałem Te, który zrobił mi cień rozkładając nade mną skrzydło. Odwróciłem się i spostrzegłem, że wadera stoi na granicy oddzielającej pustynie od lasu.
- A jaśnie Księżniczka nie idzie?- zapytałem ironicznie.
< Ananke? Hihihihi>
- Och. Anankuś. Już lecę! - zamrugałem kilka razy. Wadera miała obojętny wyraz pyska, ale z jej uczu można było wyczytać złość. Uśmiechnąłem sie przebiegle. Nagle obok mnie zjawił się Te. Spojrzałem na nieo pytająco a on sie ukłonił. Następnie spojrzał na Ananke i Caliusa. Prychnał z pogardą i ruszył obok mnie. Całą drogę nie odzywałem się do wadery, niekiedy porozmawiałem krótko z moim testralem. Gdy zbliżaliśmy się do pustyni, wadera rzekła:
- Idziesz pierwszy.
- Och! To dla mnie zaszczyt! - powiedziałem sarkastycznie i ukłoniłem się teatralnie. Gdy moje łapy dotknęły piasku, gorąc rozpłynął się po całym moim ciele. Upał był niemiłosierny. Przywołałem Te, który zrobił mi cień rozkładając nade mną skrzydło. Odwróciłem się i spostrzegłem, że wadera stoi na granicy oddzielającej pustynie od lasu.
- A jaśnie Księżniczka nie idzie?- zapytałem ironicznie.
< Ananke? Hihihihi>
wtorek, 2 sierpnia 2016
Od Ananke do Seven'a
- Wątpię aby chciał się spotykać z kimś takim jak ty. - mruknęłam. - Przychodzi tylko jak umrze ktoś ważny. - dodałam. Po chwili z jaskini wyszedł Caulis patrząc groźnie na basiora.
- Wyrażaj się z godnością. - zasyczał na niego groźnie otwierając paszcze, w której widniał fioletowy język węża. Basior tylko prychnął na te słowa. Caulis już chciał się na niego rzucić.
- Nie marnuj czasu na takiego żałosnego wypierdka jak Sev. - powiedziałam do niego. Po minie basiora widziałam, że nie podoba mu się, że skracam jego imię. Podskoczyłam lekko z radości idąc przed siebie. Dawno już obczaiłam wszystkie tereny więc dobrze wiedziałam gdzie jest pustynia. Spojrzałam za siebie, jednak Seven dalej siedział.
- Ale Sevciu my już na misje wyruszamy. - powiedziałam specjalnie zalotnym tonem co sprawiało mi radość. Ciekawiło mnie jak basior zareaguje.
< Sav, sama pisze beznadziejnie>
- Wyrażaj się z godnością. - zasyczał na niego groźnie otwierając paszcze, w której widniał fioletowy język węża. Basior tylko prychnął na te słowa. Caulis już chciał się na niego rzucić.
- Nie marnuj czasu na takiego żałosnego wypierdka jak Sev. - powiedziałam do niego. Po minie basiora widziałam, że nie podoba mu się, że skracam jego imię. Podskoczyłam lekko z radości idąc przed siebie. Dawno już obczaiłam wszystkie tereny więc dobrze wiedziałam gdzie jest pustynia. Spojrzałam za siebie, jednak Seven dalej siedział.
- Ale Sevciu my już na misje wyruszamy. - powiedziałam specjalnie zalotnym tonem co sprawiało mi radość. Ciekawiło mnie jak basior zareaguje.
< Sav, sama pisze beznadziejnie>
Od Lucy do Asaki'ego Ebaonm'a
Podczas, gdy pływałam widziałam z wody całą tą sytuację, która działa się na brzegu, więc kiedy basior powoli zbliżał się w moim kierunku podpłynęłam do niego. Ale tak na marginesie to śmiesznie poruszał się w wodzie.
- Coś się stało, bo wyglądałeś jak byś przestraszył się wody.
- No bo tak właśnie jest, ale może dalej gadajmy na brzegu. - powiedział, a ja przytaknęłam skinieniem głowy i powoli popłynęliśmy w tym kierunku. Gdy wyszliśmy z wody basior ciężko oddychał.
- Czy wszystko w porządku? - zapytam z lekkimi obawami bo wyglądało to dosyć poważnie.
- Tak, w porządku. Mam czasami takie problemy z oddychaniem, lecz zaraz to mi przejdzie. A wracając co do wody to mój strach związany jest z moją przeszłością...
Asaki?
- Coś się stało, bo wyglądałeś jak byś przestraszył się wody.
- No bo tak właśnie jest, ale może dalej gadajmy na brzegu. - powiedział, a ja przytaknęłam skinieniem głowy i powoli popłynęliśmy w tym kierunku. Gdy wyszliśmy z wody basior ciężko oddychał.
- Czy wszystko w porządku? - zapytam z lekkimi obawami bo wyglądało to dosyć poważnie.
- Tak, w porządku. Mam czasami takie problemy z oddychaniem, lecz zaraz to mi przejdzie. A wracając co do wody to mój strach związany jest z moją przeszłością...
Asaki?
Od Seven'a do Ananke
Japie**ole. Jak ja z nią wytrzymam na morderczej pustyni...? Przecież tam idzie się około trzech godzin, do tego jeszcze szukanie tych cholernych lwów. Przecież ta cała Ananke będzie chciała mnie zabić na każdym kroku... ale ja się nie dam. Oj nie. Przecież jestem Seven! Chce się bawić ze mną? To się pobawimy. Ej, ale gdzie ona idzie...?! Musi ściągnąć z mojego pyska ten kaganiec! Jak zaraz tu nie wróci to użyje siły... o! Chyba mnie usłyszała. Ale co ona ma na szyi? No nie. Będę musiał wytrzymać z córką szatana... ale może to nie prawda? Na szczęście zdjęła ten kaganiec.
- Wredna żmija... - prychnąłem cicho gdy odchodziła.
- Co ty powiedziałeś? - warknęła.
- A co głucha jesteś? - zapytałem z jawną ironią. Gdy zaczęła do mnie podchodzić, przywołałem Te, który ją na chwile ogłuszył, a ja wróciłem do swojej jaskini. Podszedłem do strumienia i obmyłem zaschniętą krew. Zapłaci mi za to. Postanowiłem, że już wyrusze pod jej jaskinie. Po drodze wstąpiłem do Talii zapytać, gdzie Ananke mieszka. Punktualnie stawiłem się na miejsce. Musiałem zaczekać około dwudziestu minut, aż szanowna pani się zjawi.
- Gdzie ty byłaś?!- wycedziłem.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - odwarknęła
- O! Czyli jestem bliżej do zapoznania się z twoim ojczulkiem?!- zapytałem sarkastycznie.
< An...?>
- Wredna żmija... - prychnąłem cicho gdy odchodziła.
- Co ty powiedziałeś? - warknęła.
- A co głucha jesteś? - zapytałem z jawną ironią. Gdy zaczęła do mnie podchodzić, przywołałem Te, który ją na chwile ogłuszył, a ja wróciłem do swojej jaskini. Podszedłem do strumienia i obmyłem zaschniętą krew. Zapłaci mi za to. Postanowiłem, że już wyrusze pod jej jaskinie. Po drodze wstąpiłem do Talii zapytać, gdzie Ananke mieszka. Punktualnie stawiłem się na miejsce. Musiałem zaczekać około dwudziestu minut, aż szanowna pani się zjawi.
- Gdzie ty byłaś?!- wycedziłem.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - odwarknęła
- O! Czyli jestem bliżej do zapoznania się z twoim ojczulkiem?!- zapytałem sarkastycznie.
< An...?>
Od Ananke do Saven'a
Spojrzałam na krew spływającą po mnie. Dobrze, że była czarna, dzięki temu nie była tak bardzo widoczna.
- Z chęciom przyjmiemy tą misje. - odpowiedziałam, a moje oczy lekko poczerwieniały kiedy spojrzałam na rozwścieczonego basiora.
- Jakie my.. - warknął. Zanim coś więcej powiedział na jego pysku pojawił się kaganiec z czarnej mazi, której nie dało się zniszczyć.
- Sieć cicho i nie wtrącaj się jak dorośli rozmawiają. - powiedziałam z cichym prychnięciem. - Co to za misja? - spytałam Alfe z udawanym miłym głosem. Chciałam jak najszybciej się umyć, ale musiałam wysłuchać o co chodzi.
- Na pustyni zamieszkało małe stado lwów. Chciała bym abyście sprawdzili czy nie są niebezpieczni i się czegoś o nich dowiedzieli. - powiedziała.
- Jasne. jeśli pozwolisz ja już pójdę. - powiedziałam podchodząc do basiora. - wyruszamy za 2 godziny, bądź tak dobry i się nie spóźnij. - powiedziałam. Po chwili słychać było kroki na posadce.
- Jak Panienka wygląda. Nie przystoi tak Panience. - usłyszałam krok mojego służącego.
- Nic mi nie jest. - powiedziałam odwracając się w stronę demona..
- Panienka wybaczy, że przerywam, ale zapomniała wisiorka, a nie przystoi chodzić bez niego. - powiedział zakładając mi go na szyje.
- Dziękuje ci. Rzeczywiście o nim zapomniałam. - powiedziałam odwracając się jeszcze raz w stronę basiora aby ściągnąć mu kaganiec.
< Sev, i co ty na to?>
- Z chęciom przyjmiemy tą misje. - odpowiedziałam, a moje oczy lekko poczerwieniały kiedy spojrzałam na rozwścieczonego basiora.
- Jakie my.. - warknął. Zanim coś więcej powiedział na jego pysku pojawił się kaganiec z czarnej mazi, której nie dało się zniszczyć.
- Sieć cicho i nie wtrącaj się jak dorośli rozmawiają. - powiedziałam z cichym prychnięciem. - Co to za misja? - spytałam Alfe z udawanym miłym głosem. Chciałam jak najszybciej się umyć, ale musiałam wysłuchać o co chodzi.
- Na pustyni zamieszkało małe stado lwów. Chciała bym abyście sprawdzili czy nie są niebezpieczni i się czegoś o nich dowiedzieli. - powiedziała.
- Jasne. jeśli pozwolisz ja już pójdę. - powiedziałam podchodząc do basiora. - wyruszamy za 2 godziny, bądź tak dobry i się nie spóźnij. - powiedziałam. Po chwili słychać było kroki na posadce.
- Jak Panienka wygląda. Nie przystoi tak Panience. - usłyszałam krok mojego służącego.
- Nic mi nie jest. - powiedziałam odwracając się w stronę demona..
- Panienka wybaczy, że przerywam, ale zapomniała wisiorka, a nie przystoi chodzić bez niego. - powiedział zakładając mi go na szyje.
- Dziękuje ci. Rzeczywiście o nim zapomniałam. - powiedziałam odwracając się jeszcze raz w stronę basiora aby ściągnąć mu kaganiec.
< Sev, i co ty na to?>
Od Seven'a do Anake
Doszła do mnie wiadomość, że Alfa chce ze mną rozmawiać. Prawdopodobnie chodziło o sprawy "zawodowe". Podniosłem się z wygodnego legowiska i rozprostowałem moje kości.
- Dlaczego do cholery, budzą mnie o takiej porze... - mamrotałem do siebie - Czy ta sprawa jest aż tak niecierpiąca zwłoki... - westchnąłem głośno, po czym ruszyłem w strone wyjścia z mojej jaskini. Gdy tylko wyszedłem, do moich uszu dopłynął "słodki" śpiew ptaszków i "cudowny" szum strumyka. Na dodatek słońce oślepiło mnie, tego dnia świeciło niemiłosiernie jasno. Wspaniale! Prychnąłem po czym wolnym krokiem udałem się do jaskini alfy. Po drodze natknąłem się na kilka wilków, na kilka wpadłem, ale nie zrobiło to na mnie jakiejś wielkiej różnicy. Szedłem dalej. Wydawało mi się, że ta wędrówka trwała wieki. Pogrążony w swoich myślach, bez żadnego oporu wszedłem do jaskini Talii. Omiotłem wzrokiem krótko jej mieszkanie po czym usiadłem przed nią.
- Chciałaś się ze mną widzieć, prawda? - spytałem bez emocji
- Owszem, chodzi o to, że razem z nową przywódczynią zwiadowców... - popatrzyłem na nią pytająco, a gdy chciała dokończyć przerwałem jej
- Jaką, do cholery ciężkiej, nową przywódczynią?! Jakaś głupia wadera ma mną władać? - prychnąłem - Chyba śnisz. - Talia popatrzyła na mnie karcącym wzrokiem, a ja wbiłem w nią lodowe spojrzenie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu talia westchnęła i dodała:
- Nie przerywaj mi... - nie dokończyła, bo kolejny damski głos przerwał jej wypowiedź. Odwróciłem się w stronę dźwięku.
- I nie nazywaj mnie głupią - warknęła czarna wadera, wchodząc do jaskini.
- Bo co mi zrobisz? Zagryziesz? - zaśmiałem się ironicznie - I że to ona ma być tą moją nową "szefową" - zwróciłem się do alfy z kpiącym uśmieszkiem.
Nagle... jak ona ma w ogóle na imię?! Rzuciła się na mnie z pazurami i zaczęła mnie gryźć. Nie pozostawałem dłużny i również zacząłem ją gryźć i oddawać ciosy. Nie liczyło się to, że ona była waderą. Z takim samym zacięciem walczyliśmy. Talia próbowała nas rozdzielić ale jej się to nie udawało. Byliśmy cali we krwi. Nagle padł cios. Cios pazurów w oko. Syknąłem z bólu, ale nie dałem za wygraną, przygryzłem z całej siły jej ucho i oboje upadliśmy na kamienną posadzkę. Wadera przycisnęła moją głowę do kamienia, miała siłę, nie zaprzeczam
- Odszczekaj to - wycedziła przez zęby
- Nigdy. I żadna głupia wadera nie będzie mną dyrygować.- warknąłem, a ona przycisnęła mocniej. Mierzyliśmy się morderczymi spotkaniami. Nagle z pojedynku na wzrok wyrwał nas spokojny głos Talii
- Co to miało być? Jak wy się zachowujecie? Gorzej niż szczeniaki. Ale nie po to was tu wezwałam. - popatrzyłem na nią pytająco i uśmiechnąłem się szelmowsko. Z miejsca podrapanego przez waderę sączyła się czerwona ciecz.
- Mów, nie mam całego dnia na ploteczki - warknąłem.
- Chciałabym - zaczęła niepewnie alfa - abyście wyruszyli razem, we dwoje, na misje. - popatrzyła na mnie, a później na waderę. - Ananke...? - zwróciła się do wadery.
(Ananke, moja szatanico ;3 co odpowiesz?)
- Dlaczego do cholery, budzą mnie o takiej porze... - mamrotałem do siebie - Czy ta sprawa jest aż tak niecierpiąca zwłoki... - westchnąłem głośno, po czym ruszyłem w strone wyjścia z mojej jaskini. Gdy tylko wyszedłem, do moich uszu dopłynął "słodki" śpiew ptaszków i "cudowny" szum strumyka. Na dodatek słońce oślepiło mnie, tego dnia świeciło niemiłosiernie jasno. Wspaniale! Prychnąłem po czym wolnym krokiem udałem się do jaskini alfy. Po drodze natknąłem się na kilka wilków, na kilka wpadłem, ale nie zrobiło to na mnie jakiejś wielkiej różnicy. Szedłem dalej. Wydawało mi się, że ta wędrówka trwała wieki. Pogrążony w swoich myślach, bez żadnego oporu wszedłem do jaskini Talii. Omiotłem wzrokiem krótko jej mieszkanie po czym usiadłem przed nią.
- Chciałaś się ze mną widzieć, prawda? - spytałem bez emocji
- Owszem, chodzi o to, że razem z nową przywódczynią zwiadowców... - popatrzyłem na nią pytająco, a gdy chciała dokończyć przerwałem jej
- Jaką, do cholery ciężkiej, nową przywódczynią?! Jakaś głupia wadera ma mną władać? - prychnąłem - Chyba śnisz. - Talia popatrzyła na mnie karcącym wzrokiem, a ja wbiłem w nią lodowe spojrzenie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu talia westchnęła i dodała:
- Nie przerywaj mi... - nie dokończyła, bo kolejny damski głos przerwał jej wypowiedź. Odwróciłem się w stronę dźwięku.
- I nie nazywaj mnie głupią - warknęła czarna wadera, wchodząc do jaskini.
- Bo co mi zrobisz? Zagryziesz? - zaśmiałem się ironicznie - I że to ona ma być tą moją nową "szefową" - zwróciłem się do alfy z kpiącym uśmieszkiem.
Nagle... jak ona ma w ogóle na imię?! Rzuciła się na mnie z pazurami i zaczęła mnie gryźć. Nie pozostawałem dłużny i również zacząłem ją gryźć i oddawać ciosy. Nie liczyło się to, że ona była waderą. Z takim samym zacięciem walczyliśmy. Talia próbowała nas rozdzielić ale jej się to nie udawało. Byliśmy cali we krwi. Nagle padł cios. Cios pazurów w oko. Syknąłem z bólu, ale nie dałem za wygraną, przygryzłem z całej siły jej ucho i oboje upadliśmy na kamienną posadzkę. Wadera przycisnęła moją głowę do kamienia, miała siłę, nie zaprzeczam
- Odszczekaj to - wycedziła przez zęby
- Nigdy. I żadna głupia wadera nie będzie mną dyrygować.- warknąłem, a ona przycisnęła mocniej. Mierzyliśmy się morderczymi spotkaniami. Nagle z pojedynku na wzrok wyrwał nas spokojny głos Talii
- Co to miało być? Jak wy się zachowujecie? Gorzej niż szczeniaki. Ale nie po to was tu wezwałam. - popatrzyłem na nią pytająco i uśmiechnąłem się szelmowsko. Z miejsca podrapanego przez waderę sączyła się czerwona ciecz.
- Mów, nie mam całego dnia na ploteczki - warknąłem.
- Chciałabym - zaczęła niepewnie alfa - abyście wyruszyli razem, we dwoje, na misje. - popatrzyła na mnie, a później na waderę. - Ananke...? - zwróciła się do wadery.
(Ananke, moja szatanico ;3 co odpowiesz?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)