Oh, ona na prawde myśli, że ulegne jej, hmmm, zalotom? Grubo sie myli. Przyjąłem jak najbardziej miły uśmiech.
- Och. Anankuś. Już lecę! - zamrugałem kilka razy. Wadera miała obojętny wyraz pyska, ale z jej uczu można było wyczytać złość. Uśmiechnąłem sie przebiegle. Nagle obok mnie zjawił się Te. Spojrzałem na nieo pytająco a on sie ukłonił. Następnie spojrzał na Ananke i Caliusa. Prychnał z pogardą i ruszył obok mnie. Całą drogę nie odzywałem się do wadery, niekiedy porozmawiałem krótko z moim testralem. Gdy zbliżaliśmy się do pustyni, wadera rzekła:
- Idziesz pierwszy.
- Och! To dla mnie zaszczyt! - powiedziałem sarkastycznie i ukłoniłem się teatralnie. Gdy moje łapy dotknęły piasku, gorąc rozpłynął się po całym moim ciele. Upał był niemiłosierny. Przywołałem Te, który zrobił mi cień rozkładając nade mną skrzydło. Odwróciłem się i spostrzegłem, że wadera stoi na granicy oddzielającej pustynie od lasu.
- A jaśnie Księżniczka nie idzie?- zapytałem ironicznie.
< Ananke? Hihihihi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz