Tablica Ogłoszeń

* WITAJ W WATASZY SAMOTNEGO WILKA!!!
**Nasze wilki:
*Wadery -- 12
*Basiory -- 9
*Razem Mamy 21 Członków Watahy
**Nowe informacje :
* Nowość i zmiana w regulaminie (proszę sprawdzić)
*Aktualizacja bloga
*Mikołaj za niedługo :)
*Zakładamy anonimowego facebok'a
*Zapraszam do gry z nami
** Kontakt z nami:
wataha.samotnego.wilka@wp.pl
gibikot9@gmail.com




wtorek, 19 lipca 2016

Od Zacka do Talii

- Po jedzeniu chyba, nie wolno wchodzić do wody... - powiedziałem
- Oj tam! Głupoty. Wskakuj! -
- Niech będzie, ale za moją śmierć ty odpowiadasz -
- Okej - zaśmiała się
 Wolno wszedłem do wody. Lubię pływać, ale jakoś nie kręci mnie to zbytnio. Poczułem jak delikatne fale uderzają w moje ciało. Futro już zdążyło się zamoczyć i byłem mokry.
- Nurkujemy? - zapytała Talia
- Okej -
Zanurkowałem pierwszy. Dosyć płytkie to jezioro. Na moje oko na samym dnie woda miała 20 stopni. Więc jak dla mnie w sam raz. Talia była jakieś 5 metrów ode mnie. Gdy zaczęło mi brakować powietrza wynurzyłem się. Grzywka opadła mi na oczy, a słońce zaczęło suszyć mi głowę. Ponieważ było dosyć mocne szybko miałem suchą głowę. Nagle usłyszałem trzepot skrzydeł. Nie byłem w stanie ocenić co leci, gdyż gdy podniosłem oczy słońce je ''paliło''.
- Ja już wychodzę - powiedziałem i wdrapałem się na pobliski głaz
Wytrzepałem się ze zbędnej wody. Jakieś 10 m ode mnie stał dość spory czarno-błękitny smok.
- O! Cora! Przyleciałaś - wadera wyszła z wody
- To twój smok? - zapytałem
- Tak, a ty masz jakiegoś towarzysza? -
- Mam smoka. Jak chcesz to go zawołam -
- Oki -
Lekki podmuch wiatru ode mnie wystarczył, aby Blue zrozumiał gdzie ma przyjść. Po jakiś 2 sekundach przyleciał i usiadł na jakimś głazie, a po chwili podszedł do mnie i spojrzał na mnie jakby pytał
- Po co miałem przyjść skoro nic ciekawego się nie dzieje? -
Na sam ten wyraz oczu zacząłem się śmiać, a smok spojrzał na mnie jak na głupiego.

Talia?

Od Lucy do Jacoba

- Jacob, naprawdę nic się nie stało. Ja jak do niej dołączyłam to na początku też miałam pewne obawy, czy znajdę w niej swój prawdziwy dom i przyjaciół, ale to później wszystko minęło.
- Czyli się nie gniewasz na mnie? - zapytał trochę nie pewnie.
- Nie, nie gniewam. - powiedziałam z uśmiechem na pysku. - Chcesz może pójść na spacer i pogadać?
- Tak, z wielką chęcią. - powiedział i ruszyliśmy.
Spacerowaliśmy tak kilka godzin, ale czas bardzo szybko nam mijał na ciekawiej rozmowie.
Zaczynało się  ściemniać i Jacob powiedział, że musi już iść bo Nala pewnie się zaraz będzie się denerwować czemu go tak długo nie ma. Pożegnaliśmy się i pobiegł w stronę domu.
Ja jeszcze chwilę sama spacerowałam, po czym również skierowałam się w stronę swojej jaskini.

Od Lucy do Tali

Gdy chłopaki zniknęli w zaroślach wróciłyśmy do polowania.
Przechodziłyśmy przez las w poszukiwaniu jakiejś zwierzyny, gdy natknęłyśmy się na niewielką polanę. Akurat pasło się tam stado jeleni, więc schowałyśmy się w krzakach i wypatrywałyśmy jakiegoś słabszego osobnika. W pewnym momencie jedna łania oddaliła się nieco od reszty, to nam wystarczyło. W mgnieniu oka wyskoczyłyśmy z krzaków, Talia biegła prosto na nią, a ja skierowałam się trochę na ukos, żeby odciąć jej możliwość ucieczki. Po chwili Talia wskoczyła jej na zad, a ja zacisnęłam swoje szczeki na szyi. Nie minęło 5 sekund jak łania była już martwa.
Przerażone stado jeleni pobiegło do lasu, a my zaczęłyśmy jeść swoje upolowane śniadanie.
Po skończonym posiłku usiadłyśmy na trawie. Wokół  nas kwitło tysiące kwiatów.
- Ale tu ładnie. - powiedziała Talia.
- No, bardzo. To co, idziemy teraz zobaczyć Morderczą pustynię? - zapytałam.
- Tak, pewnie. W ogóle zapomniałam, że miałyśmy tam iść. - Odpowiedziała śmiejąc się.
Po chwili wstałyśmy i skierowałyśmy się w stronę pustyni.


Talia?

Od Talii do Zacka

Patrzyłam jak odchodzi, gdy już się oddalił postanowiłam wrócić do polowani.. Nie zajęło mi to długo gdyż akurat pod moimi łapami przebiegł mi zając. Zaczęłam się z nim gonić  . Przez pięć minut była niezła zabawa. Jednak złapałam go i zagryzłam. Wzięłam go w pysk i ruszyłam na przód. Dziwne że to truchło co właśnie niosę w pysku nie zauważyło mojej czarnej sierści. Powołanie zmierzała nad wodę by się ochłodzić i zjeść zdobycz.
Woda dziś wyglądała bardzo zachęcająco.  Położyłam się na pobliskiej skale i zaczęłam powoli przełykać kęsy  . Było mi bardzo wygodnie. Nagle po drugiej stronie pojawił się wilk  . Tan sam co spotkałam na łące. Było już południe i słońce straszenie jażyło. Basior trzymał w pysku wielkie go jelenia. Ja już zjadłam swojego królika a on położył się ze swoją zdobyczą po drogiej stronie jeziora widziałam go gdyż jezioro nie było wielkie,  raczej małe tak około 50 metrów na oko.
-Część -powiedziałam a on ledwie na mnie popatrzył  . Raczej zażarcie wpatrywał sie w swoją zdobyczy .
-Czejść-mruknął pod nosem
Ja nie patrząc wskoczyłam do wody i poczułam wielką ulgę  . Czułam jego wzrok na sobie. Pływałam tak przez jakieś 10/20 minut a on nie spuszczał ze mnie wzroku  . Wynużyłam się obok niego. Zjadł już całego jelenia.
-Może zamiast sie na mnie gapić , wykąpiesz się ze mną  ?
Zack ?

Od Zacka do Talii

Wstałem wcześnie, jeszcze przed wschodem słońca.
~Przydałoby się coś zjeść~ pomyślałem
Postanowiłem iść na pole tulipanów - tam zawsze się coś znajdzie. Gdy dotarłem na miejsce znalazłem bardzo dorodnego jelenia. Przygotowałem się do ataku. Gdy już miałem wystartować pierwsze promienie słońca ''wpadły'' mi do oczy i musiałem poczekać, aż słońce przejdzie dalej. Gdy w końcu słońce przestało oświetlać mój pysk spojrzałem w stronę jelenia i stawiłem się. Gdy przyszedł odpowiedni moment wystrzeliłem na niego. Pech chciał, że w tym samym momencie, jakiś inny wilk też chciał go sobie upolować. Wyglądało to tak, że ten drugi i ja zderzyliśmy się głowami. Oboje upadliśmy na ziemię. Przez to całe zamieszanie jeleń uciekł i znikł mi z horyzontu.
- No pięknie - mruknąłem wstając
- Nie wiedziałam, że też na niego polujesz... Myślałam, że tak wcześnie, nikt nie będzie chciał polować... - z jej pyska wylewał się potok słów
- Dobra... Spokojnie, znajdę sobie innego - powiedziałem
- Ok... Tak w ogóle jestem Talia i jestem alfą watahy samotnego wilka -
- Zack... Należę do tej watahy -
- Fajnie... -
I nastała niezręczna cisza, którą postanowiłem przerwać.
- To ja może pójdę poszukać sobie inne śniadanie - powiedziałem i odwróciłem się

Talia?

Od Zacka do Lucy

Wędrowałem leśną ścieżką. Tak... Śpiew ptaków i delikatny szum strumienia, to zawsze mnie uspokaja... Jeszcze jeden podmuch wiatru i znowu odzyskuję chęć do życia. Idę dalej rozkoszując się urokiem lasu. Wyczułem zapach wody. Szedłem w jej kierunku. Gdy dotarłem nad strumień zauważyłem siedzącą niedaleko waderę. Tak normalnie to rozmowy bym nie zaczął, ale jak na złość zaczął padać deszcz więc podszedłem do niej.
- Hej - powiedziałem słabo
- Cześć? Chcesz coś? -
- Zaczął padać deszcz, a ja mam nie daleko jaskinię, więc pomyślałem, że może chciałabyś się schronić... aaaa...znaczy.... no... wiesz o co mi chodzi -
- Tak, wiem o co mi chodzi. I chętnie pójdę się schronić. Na moje oko to za chwilkę będzie tu straszna ulewa -
Po chwili doszliśmy do mojej jaskini. Wszedłem pierwszy. Przed nami rozciągnął się długi korytarz. Skręcaliśmy co jakiś czas, w prawo, lub lewo, a czasami szliśmy prosto. W końcu doszliśmy do mojej groty. Zapaliłem pochodnie.
- No to jesteśmy u mnie - powiedziałem siadając
- Mrocznie tu... -
- Wiem... Jak chcesz przejdziemy do jaśniejszej groty -
- Chętnie - na jej pysku pojawił się uśmiech
Przeszliśmy krótki odcinek i doszliśmy do groty z dużymi otworami, przez które wpadały resztki słońca, które zostały po burzy.
- Zapomniałem się przedstawić. Jestem Zack - powiedziałem siadając przy jednym z ''okien''.
 
Lucy? 

Nowy członek watahy!!!!!


Imię----Metthinaniis
Pseudonim----Met
Wiek----10lat
Płeć----Basior

Nowy członek watahy!!!!!


Imię----Zack (czyt. Zak)
Pseudonim----Karo
Wiek----4 lata
Płeć----Basior

poniedziałek, 18 lipca 2016

Zaginiony wilk!



Kate, Postać, Z, Bajki, Zakochany, Wilczek
Imię----Kate
Pseudonim----Lajla
Wiek----5lat
Płeć----Wadera

niedziela, 17 lipca 2016

Od Jacoba

Byłem bardzo zdenerwowany tym co mnie czekało. Bardzo żałowałem tego jak traktowałem Lucy i watahę. Postanowiłem to odmienić. Nie tylko to, ale i swoje życie. Być kimś takim jak Nala, dobrym i uprzejmym, ale nie za bardzo mi to wychodziło... Pierwsze co chciałem zrobić po powrocie do watahy to przeprosić Lucy. Ona nic nie zrobiła złego. Zdenerwowany wpadłem na nią i zacząłem ją przepraszać z całych sił. Ona dopiero co wstawała z ziemi, gdy ja już dawno byłem na nogach...
- Przepraszam cię nie tylko za to, że na ciebie wpadłem, ale za to że byłem dla ciebie i watahy podły...


Lucy?

Od Nali

Nala i Jacob

Po długiej wędrówce, mojej i Jacoba wreszcie wróciliśmy do watahy. Jednak było tam inaczej. Wataha była odmieniona, były konkursy, a wilki ze sobą rozmawiały. Był porządek i harmonia, nikt się nie kłócił, bardzo nam się to podobało.
Patrzyliśmy na to z niedowierzeniem.
- TU JEST CUDOWNIE! - wykrzyknęłam. Jacobowi też się to podobało.
Czuliśmy się tu wolno, tak bezproblemowo, jednak po takiej wędrówce byliśmy mega głodni, więc poszliśmy coś zjeść. Polowaliśmy dzisiaj na karibu. Po udanym polowaniu odwiedziliśmy alfę. Jacob chciał aby oprowadziła go po niej i grzecznie ją przeprosił...

wtorek, 12 lipca 2016

Od Talli

Zanim zacznę chciała bym przeprosić was/ciebie to opowiadanie powinno już dawno tu się znajdować ale nie miałam pomysłu jak to napisać. Jednak już wiem i wam przedstawię.
(Jakby ktoś nie wiedział o co chodzi To proszę link Opowiadanie od Tali 1)
Zaczynajmy....


Podążając powoli leśną ścieżką czułam jak zapada noc. Nagle ptaki poderwały się i zaczęły lecieć w stronę końca lasu. Na jednym z drzew siedziała biała sowa.
-Uciekaj z tond, puki możesz...-Powiedziała, a następnie zerwała się by podążyć za resztą. Nie posłuchałam jej, wolałam iść powoli. CZY JA NAPRAWDĘ NIE MOGĘ NIGDY SŁUCHAĆ! Nagle ścieżka zaczęła się wydłużać, a las przyćmił mrok.
-Zaczynam się bać...-Powiedziałam cicho do siebie, a wokół mnie nie było żywego ducha- Nigdy nie widziałam aż tak mrocznego miejsca- Żałuję że nie posłuchałam tamtej sowy.
Biegnąc nie szybciej niż wolny trucht, zdałam sobie sprawę iż nie mogę przyspieszyć. Albo tylko mnie się to zdaję albo ten las jest jakiś dziwny. Nagle za mną usłyszałam kroki, odwróciłam się by zobaczyć kto za mną idzie lecz nikogo tam nie było. Wyjęłam małą latarkę znalezioną już dawno prze ze mnie. Trzymając ją w pysku znów tam spojrzałam lecz dalej nie widziałam nic oprócz drzew. Ruszyłam dalej, jednak znów usłyszałam kroki. Próbowałam powiedzieć ,,Kto tam jest?'' ale nie było proste mówić z latarką w pysku. Nastała grobowa cisza. Patrzyłam się za siebie i nic. Gwałtownie odwróciłam głowę, a przede mną stało dziwne czarne monstrum! Krzyknęłam i odsunęłam się do tyłu lecz zderzyłam się z drugim monstrum! Byłam otoczona! Latarka wypadła mi z pyska i uderzająco ziemie! Zgasła! Nic nie widziałam! Nagle poczułam silne drapnięcie w pysk! Już wiedziałam, że nie mają dobrych zamiarów. Nagle drapnięć było więcej. Ugięłam się pod falą bólu. Próbowałam się bronić ale oni byli jak duchy, moja łapa przechodziła przez nich jak przez parę. Czułam jak krew cieknie z mych ran. Zemdlałam już nie wiem, czy z braku dużej ilości krwi, czy może z ich nacisku. Dalej już nic nie pamiętam...
Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 11 lipca 2016

Odejście...

Szept i Entei odchodzą z tej watahy. Miło nam było ich poznać. Przeżyliśmy razem tyle wspaniałych chwil i oby droga im sprzyjała!!!

środa, 6 lipca 2016

Odejście...

Frost Hunter i Excalibur odchodzą z tej watahy. Miło nam było ich poznać. Przeżyliśmy razem tyle wspaniałych chwil i oby droga im sprzyjała!!!

wtorek, 5 lipca 2016

Od Septa do Alqalb


 Pewnego burzliwego dnia postanowiłem iść na polowanie. Nie byłem głodny, po prostu chciałem coś zabić, szukałem rozrywki. Poszedłem więc w stronę wodopoju. Wyczułem coś, moje tętno przyśpieszyło a instynkt zabójcy się obudził. Tak to był młody niedźwiedź. Zaczęły się łowy.
Zbliżyłem się po cichu tak blisko jak tylko się da. Nie mogłem się już doczekać kiedy poczuje smak jego krwi. Wiedziałem, że nie jest to dobry pomysł bo mogę zginąć, ale chęć zemsty była zbyt silna, musiałem pomścić ojca. Rzuciłem się na szyje bezbronnego małego niedźwiedzia, jednym szybkim ruchem pozbawiłem go wielu litrów krwi, ale dla mnie to było za mało. Złapałem szczęką zwłoki niedźwiadka i zacząłem szarpać, po chwili jego zwłoki były rozrzucone na prawo i lewo, ale mi wciąż było mało. Chciałem dorwać jego matkę. Chciałem żeby jego rodzicielka jak najszybciej przyszła zobaczyła syna i cierpiała, a następnie chciałem zabić ją. Schowałem się więc w najgęstszych krzakach jakie były i czekałem.
Po kilku chwilach nadszedł dorosły niedźwiedź, miał w pysku kilka ryb.
-pewnie chciał nakarmić swoje martwe dziecko hahaha.- pomyślałem z radością na twarzy.
Kiedy samica się zbliżyła była przerażona, rozglądała się w poszukiwaniu reszty swojego kochanego synka. Usiadła i zaczęła płakać, miałem niewyobrażalną satysfakcję. Niedźwiedzica usiadła a ja przygotowywałem się do kolejnego morderstwa z uśmiechem na pysku. Znów się skradałem, starałem się zajść od pleców, wiedziałem że jeden zły ruch i po mnie, ale nie mogłem zrezygnować, nie teraz, musiałem to zrobić dla mojego ojca.
Byłem już blisko, już czułem smak zwycięstwa, rzuciłem się na matkę i jej też przegryzłem tętnice, jednak to nie był koniec, zdołała jeszcze raz zawyć a w lesie było już widać sylwetkę potężnego niedźwiedzia, tak, to był morderca mojego ojca, Jego też chciałem zabić, ale wiedziałem, że mi się nie uda. Postanowiłem uciekać, biegłem przed siebie najszybciej jak umiałem. Po krótkim czasie dobiegłem do krawędzi urwiska, samiec był tuż za mną, nie mogłem skoczyć to by było samobójstwo.
-No nic muszę z nim walczyć.- Pomyślałem i ruszyłem do ataku. Moje wysiłki zdały się na nic, niedźwiedź nawet nie drgnął. Ponownie ruszyłem do akcji lecz tym razem ucierpiałem ja, zostałem uderzony i spadłem z urwiska, na moje szczęście spadłem na skalną półkę, niedźwiedź na mnie spojrzał i poszedł, nie miałem jak się wydostać. Byłem w pułapce i dalej chciałem zabić misia.
Postanowiłem głośno zawyć, liczyłem na to, że przybędzie ktoś mi z pomocą. Nie myliłem się. Po kilku chwilach zjawiła się Alqalb.
-Co się stało?- zapytała.
-Miałem walkę z niedźwiedziem.- Odpowiedziałem z uśmiechem. -Szybko pomóż mi się wydostać.- Dodałem.
-Poczekaj zaraz coś wymyślę. - Powiedziałą Alqalb i odeszła.
Nie musiałem czekać długo. Zjawiła się w mgnieniu oka z kijem w pysku.
-Podam Ci go!- Krzyknęła.
Skierowała kij w moją stronę, mocno go złapałem szczęką, a ona zaczęła mnie wyciągać. Kiedy się jej już udało poszedłem w stronę lasu.
-Dokąd teraz idziesz?- zapytała.
-Mam do wyrównania rachunki z pewnym miśkiem.- odpowiedziałem i pobiegłem.
Niedźwiedź siedział przy swojej martwej rodzinie, znów byłem z siebie bardzo dumny. Miałem przystępować do kolejnego ataku kiedy dołączyła do mnie ponownie Alqalb.
-Nawet nie podziękowałeś!- Krzyknęła na mnie.
-Ciii... Bo nas usłyszy- odpowiedziałem szeptem.
-Nie zostawię Cię z tym sama.
-Dobrze, dobrze już chodźmy.

(Alqalb ? )