Gdy chłopaki zniknęli w zaroślach wróciłyśmy do polowania.
Przechodziłyśmy przez las w poszukiwaniu jakiejś zwierzyny, gdy natknęłyśmy się na niewielką polanę. Akurat pasło się tam stado jeleni, więc schowałyśmy się w krzakach i wypatrywałyśmy jakiegoś słabszego osobnika. W pewnym momencie jedna łania oddaliła się nieco od reszty, to nam wystarczyło. W mgnieniu oka wyskoczyłyśmy z krzaków, Talia biegła prosto na nią, a ja skierowałam się trochę na ukos, żeby odciąć jej możliwość ucieczki. Po chwili Talia wskoczyła jej na zad, a ja zacisnęłam swoje szczeki na szyi. Nie minęło 5 sekund jak łania była już martwa.
Przerażone stado jeleni pobiegło do lasu, a my zaczęłyśmy jeść swoje upolowane śniadanie.
Po skończonym posiłku usiadłyśmy na trawie. Wokół nas kwitło tysiące kwiatów.
- Ale tu ładnie. - powiedziała Talia.
- No, bardzo. To co, idziemy teraz zobaczyć Morderczą pustynię? - zapytałam.
- Tak, pewnie. W ogóle zapomniałam, że miałyśmy tam iść. - Odpowiedziała śmiejąc się.
Po chwili wstałyśmy i skierowałyśmy się w stronę pustyni.
Talia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz