Dopiero teraz zobaczyłam, że Talia jest naprawdę szaloną waderą.
Przestałyśmy się bawić wtedy, kiedy zaczęło się ściemniać, więc siadłyśmy pośrodku łąki, żeby odpocząć.
- Ale ten czas szybko minął, zaraz będzie już całkiem ciemno i chyba już będę musiała wracać do domu. - powiedziała.
- Spotkamy się jeszcze jutro? - zapytałam.
- Tak, z wielką chęcią. Pokażę ci Morderczą pustynie i inne bardzo ciekawe tereny watahy.
Wstała, otrzepała się, po czym udała się w kierunku swojej jaskini. Jeszcze chwilę obserwowałam ją jak idzie przez łąkę, aż w końcu weszła pomiędzy drzewa i zniknęła.
Jeszcze chwilę siedziałam i obserwowałam zachodzące słońce, a kiedy nastał już mrok, podniosłam się i powolnym krokiem poszłam do domu.
Następnego dnia obudziłam się późno.
- O nie! Zaspałam! - wykrzyknęłam.
Szybko wstałam, umyłam się i pobiegłam do jaskini Tali. Nawet nie zdążyłam zjeść śniadania. Talia stała zniecierpliwiona przed swoją jaskinią i mnie wypatrywała. Szybko podbiegłam do niej i się z nią przywitałam...
Talia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz