- Och, chętnie poznam resztę stada. - Powiedziałam niezbyt pewnie, ale czułam że to mój obowiązek.
- Okej, to chodż - Ta alfa mnie zadziwiała, była zwariowana i przede wszystkim szybko, ale to bardzo szybko się poruszała. Ledwo co ją doganiałam
- Och, możemy zwolnić? Jestem tak bardzo zmęczona, nie mam zamiaru za tobą biegać. - Byłam naprawdę zmęczona i już nie miałam siły
- Och, rusz się to już tu. Patrz to MOJA wataha.
Wataha nie wyglądała na dużą. Nie było w niej praktycznie samców, tylko był Jacob jako basior. Nie było również dzieci.
- No i jak ci się tu podoba, Nalo - Czułam się nie swojo.
- Muszę poznać resztę stada proszę tak bardzo najbardziej...- przerwała mi przywódczyni wyciem, dołączyłam się a potem reszta watahy.
- Auuuuuuuauuuuuu - księżyc był taki piękny, a ja zaczęłam czuć że powinnam iść do domu bo tam jednak czeka na mnie Rudy.
- Och naprawdę jest tu pięknie, ale muszę uciekać do Rudego yyy to znaczy do Jacoba, to pa.
Zaczęłam biec. Alfa coś jeszcze mówiła, ale mnie już nie było. Biegłam i biegłam aż w końcu byłam w jaskini.
Jacob już spał. Położyłam się po cichu też spać, aby nie budzic mego przyjaciela. Och zwariowany dzień. - pomyślałam i poszłam spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz